- Gdzie ja...- wyszeptałam z niewiarygodnym bólem głowy. Do moich huczących uszu dobiegał szmer jeżdżących po ulicach samochodów. To przecież nie było możliwe. Przecież...racja. Teraz sobie przypomniałam. Ryu znów mnie wyciągnął z ciała, ale co teraz robi? Nie mam połączenia, a jego obecność jest,nie ma jej. Zwyczajnie wygasła. Nic nie rozumiem.
Podeszłam do szyb jednego ze sklepów aby uważnie się sobie przyglądnąć. Moje włosy nie były białe, lecz całkowicie różowe, a biust... kiedy on tak urósł?! Niesamowite.
- Więc pobędę tu przez kilka dni - westchnęłam, poszukując jakiejś rozrywki, a raczej jedzenia i dachu nad głową.W końcu ja w tym świecie nie istnieję. Nie mam dowodu, dokumentów, że istnieję. Zupełnie jakbym była... duchem. Ale i one miały przecież swoją kartę istnienia. Ja.. miałam wrażenie jakby całkowicie została wymazana moja egzystencja.
Chodząc tak zauważyłam w parku piękną dziewczynę, a raczej jej cudowne włosy. Miała długie, kręcone i przede wszystko jasne blond włosy. Do tego czekoladowe oczy. Normalnie jakbym widziała przed sobą anioła! Nie mogłam się powstrzymać i podchodząc do niej, wypaliłam coś głupiego.
- Ależ masz piękne włosy! Przepraszam,trochę mnie poniosło. Nie będę lepiej przeszkadzać.
- Nie... nie przeszkadzasz - na jej bladej twarzy pojawił się uśmiech, który maskowała podejrzliwość. Blondynka bowiem spoglądając na Yoshinę, czuła od niej pewną wyjątkowość, czuła, że jest inna niż cała reszta ludzi.
- Siadaj jak chcesz - dodała wesoło robiąc miejsce Minakai, która z niedowierzaniem posłusznie usiadła.
- Przepraszam. Z tego wszystkiego nie przedstawiłam się. Jestem Yoshina Minakai - podałam rękę oczekując na dziewczyny odpowiedź. Trochę mnie to zaskoczyło. Zawsze jak tak reagowałam, albo odzywałam się do obcych ludzi, to ci mnie ignorowali lub nieprzyjemnie spławiali, a ona... z uśmiechem mnie zaprosiła do kontynuowania rozmowy.
- Lily. Miło mi. Długo tu mieszkasz?
- Właściwie to...przeprowadziłam się tutaj niedawno - odpowiedziałam słysząc jakieś krzyki. Zaniepokojona ruszyłam śladem w ich źródło nie wierząc własnym oczom. W ciemnym zaułku spoczywała trójka ciał. Przerażona zakryłam usta dłońmi nie mogąc powstrzymać ciała od tych dreszczy. - To straszne, co mogło się tutaj stać?
- Nie mam pojęcia. Trzeba wezwać policję, ona się tym zajmie - odpowiedziała od razu chwytając za komórkę i podając im miejsce zgonu ludzi. Nie wiedzieli jednak, że nie były tam same. Własnie teraz na dachu jednego z budynków stał niskiego wzrostu chłopak, oblizując sobie palce od krwi. Zadowolony z pożywnego posiłku nacieszył się faktem, że znajdował się właśnie wysoko w górze, gdy zauważył te dwie dziewczyny.
Spojrzał na nie z błyskiem w błękitnych oczach. Ich duszyczki powinny się dla niego nadać, ale chwila. Przyjrzał się uważnie jednej z nich, a jego twarz wykrzywił nieprzyjemny grymas. Była to anielica. Trudno. Poczeka, aż różowowłosa niewiasta pozostanie sama i wtedy się nią zajmie.
Jednak blondynka nie była taka głupia i w mgnieniu oka wyczuła demona. Błyskawicznie pojawiła się koło niego z groźnym wyrazem niezadowolenia.
- Trzy osoby naraz? Nieładnie.
Wszystko działo się tak szybko. Przyjechała policja, która zaczęła mnie
wypytywać o dziwne rzeczy. Ja za to bardziej zaniepokojona byłam
zniknięciem blondynki. Nigdzie nie mogłam jej dostrzec, a coś głęboko we
mnie drżało, płonęło i kazało mi jej odszukać. Zaczęłam się rozglądać,
ale nici. Było zbyt tłoczno, przechodni już zwrócili uwagę na to
zamieszanie.
- Heeej! -
krzyknęłam w nadziei, iż dziewczyna się odezwie, kiedy to zauważyłam
dwie osoby na dachu. Przecież ja mam lęk wysokości! Za ciula tam nie
wejdę! Pozostało mi wyłącznie obserwować to całe zdarzenie. Ale... w
jaki sposób ona tak szybko tam dotarła?Demona zastanawiało, jak tym razem ludzie wyjaśnią zgon tej trójki. Po jego
ostatnim posiłku słyszał coś o samobójstwie. Miał z tego ubaw przez
kolejne kilka dni. Doprawdy, ludzie to śmieszna rasa stworzona tylko po
to, aby demony, anioły oraz shinigami mieli się czym pożywiać. Czasami
szkoda mu było tych bezmocnych istot, które mogły tylko z trwogą patrzeć
jak ich oprawca się zbliża, krzyczeli, płakali, błagali o litość... I
to właśnie w pewnym stopniu go nakręcało. Zaśmiał się radośnie na widok anielicy.
- Rany rany, zarówno silna -
zaczął mówić, jednocześnie obracając się twarzą w jej stronę. Maniery
wymagały, aby patrzeć rozmówcy prosto w oczy.
- I na dodatek piękna. Nie
sądziłem, że jest kobieta łącząca te dwie cechy, rzecz jasna poza moją
własną Panią - dodał.
Wstążki poczęły jeszcze szybciej latać wokół
jego ciała. Czuł ich podniecenie, wiedział, że już chciałyby zacisnąć
się na jej gardle, ale demon tego nie chciał.
- Dzięki. Ile ty masz lat? Jedenaście? - uśmiechnęła się szyderczo do przeciwnika. - Planowałeś zabicie również i różowej dziewczyny...prawda? - spojrzała na niego gniewnie.
Nie był pewien, czy ma się poczuć urażony. Wzruszył tylko ramionami, a
jego wzrok cały czas podążał za tamtą panienką o malinowych kosmykach.
Podobnie jak jedna z jego wstążek. Wydał rozkaz, aby non-stop ją
obserwować. Przy okazji dowie się czegoś o tej dziewczynie, która
wyjątkowo go zaintrygowała.
Na pytanie anielicy przytaknął głową z zapałem.
- A i owszem - stwierdził - Już wkrótce jej duszyczka stanie się posiłkiem dla mojej Pani.
Nie
powiedział nic więcej. Ruszył po prostu przed siebie, omijając jak
gdyby nigdy nic złotowłosą i podążył w stronę, którą wskazywała mu
wstążka. Tak się składało, że stała pod budynkiem, na którego dachu się
teraz znajdowali. Jedyne co mu pozostało to poczekać, aż owa panienka
znajdzie się w jakimś ustronnym miejscu, wtedy zacznie działać.
Zdenerwowana anielica zeskoczyła, wracając do Yoshiny, która właśnie kończyła opowiadać policjantom o zdarzeniu. Ci zaś stwierdzili zawał, kolejny po wnioskach różowowłosej.
Długo jeszcze przebywała z Lily, która fundowała jej niesamowite ilości ciast i słodkości. Niestety, ale w końcu musiały się rozstać. Minakai nie wiedziała co z sobą począć. Miała już dach pod głową. Starsza pani zgodziła się na przenocowanie jej przez trzy, może cztery dni. Nie miała jednak ochoty spać. Usiadła w piaskownicy przed blokami i zaczęła robić zamek z piasku. Od małego w końcu to robiła. Takie zabawy przypominały jej o corocznych wyjazdach nad morze. Niestety ta tradycja umarła wraz z śmiercią pra babci, która była matka Minakai dziadka.
Z westchnięciem spojrzała na coraz to gorzej wyglądający zamek, ale nie chciała przerwać. Nie wiedziała jednak, że w tej oto chwili została zauważona przez tego samego chłopca, który był mordercą trójki ludzi w zaułku.
Rozejrzał się dookoła i zadowoleniem stwierdził, że jest na jakimś
placu zabaw, na jego szczęście zupełnie pustym. No, a w każdym bądź
razie tak mu się wydawało. Dopiero po dłuższej chwili zorientował się,
że była tam również różowowłosa dziewczyna z wcześniej. Zdawała się być
jakaś samotna. Nie wiedział jednak, czy do niej podejść, czy też po
prostu iść dalej, a więc stał tak niczym wmurowany.
Z łagodnym uśmiechem napawała się swoim... ta, beznadziejna z niej
była budownicza zamków. Z westchnięciem zerknęła w górę widząc chłopca.
- Ohayo - z miłym
uśmiechem powitała srebrnowłosego. Wyglądał na sympatycznego, choć pewnie nie
chciał się z nią zadawać, więc wróciła do budowania nowego zamku. Tym
razem musiał wyjść znacznie lepiej.
Demon nie odpowiedział, lecz na jego twarz powrócił uśmiech widząc, jak
dziewczyna zaczyna budować zamek Nie zapytał o zgodę. Po prostu uklęknął
naprzeciw niej i skupił się na stworzeniu w miarę dobrego budynku z
piasku. No, bo co miał ciekawszego do roboty ? Poza tym postawił sobie
wcześniej za cel poznanie lepiej tej dziewczyny, zanim wyssie z niej
duszę, a to była fantastyczna okazja. Nie miał jednak zamiaru o nic
pytać, po prostu obserwował.
Z szczerszym uśmiechem spoglądałam jak zgrabnie mu wychodziło
kształtowanie budynku. Niesamowite! Jemu lepiej to wychodziło niż mnie!
Musiał często to robić. Miło było
wiedzieć, że nie tylko ja lubiłam jeszcze tworzyć coś z piasku.
- Łał, jesteś naprawdę dobry -
z zafascynowaniem usiadłam nie chcąc niczego zepsuć. Od zawsze wolałam
przyglądać się jak ktoś coś robi niż samej zakasać rękawy.
- Dzięki - odpowiedział niezbyt głośno. Kiedy ukończył już swoje dzieło,
całą uwagę skupił na dziewczynie. - Jak masz na imię ? - zapytał, po
pewnym czasie przyglądania się jej.
Dziewczyna o dziwo wywarła na nim pozytywne wrażenie. Kiedy tak teraz w spokoju mógł
się jej poprzyglądać stwierdził, że ma całkiem ładne lico, zresztą jak
całe ciało. Tylko chwila, czemu on myślał o czymś takim ? Zwykle nigdy
nie zwracał większej uwagi na wygląd ofiar, nawet jeśli, tak jak w tym
przypadku, wcześniej postanowił się z taką osobą zapoznać.
- A już myślałam, że nie umiesz mówić - zaśmiałam
się chwytając za kostki u nóg. Miło było popatrzyć na mistrza w pracy. W
dodatku wyglądał, jakby był nieco wyższy. - Ja? Mów mi Yoshina, a ty? - spytałam ciekawa jego imienia. W końcu nie zawsze zdarza się spotkać osobę, która by przechodziła o tej porze w tych okolicach.
Yoshina... Musi zapamiętać to imię. W sumie, to przypomniał mu się jego
stary przyjaciel, który żył niegdyś nieopodal. Obecnie był już martwy,
co zawdzięczał pewnemu żarłocznemu aniołowi, ale to już zamknięty
rozdział, nad którym nie warto się użalać. Wziął głęboki oddech i
odpowiedział na jej pytanie :
- Wołają na mnie Chi, choć oficjalnie zwę się Chiisana Akuma.
Mówili
o nim też diabełek, co było tłumaczeniem jego imienia i nazwiska, ale
to było kiedyś obecnie każdy po prostu zdrabniał jego imię, tak więc
chłopak już się od tego przyzwyczaił.
- Akuma? - przechyliłam głowę na
bok. Znałam na tyle japoński aby zrozumieć znaczenie jego imienia.- Czy to nie czasem demon? Gdy tak patrze... to do ciebie pasuje - z uśmiechem zbliżyłam twarz chcąc przyjrzeć się chłopcu lepiej. Tak, zdecydowanie miał tą złowieszczą iskrę w oku, którą nie raz widywałam u Ryu.
Przytaknął ruchem głowy.
- A i owszem. Wyjątkowo trafnie mnie nazwano. Jestem mały, no i demon - stwierdził.
Najwyraźniej
ten , kto nadał mu to iście szatańskie imię zdawał sobie sprawę z tego,
że chłopak ten raczej nigdy nie urośnie zbyt dużo. Od dwóch lat tkwił w
mierze stu pięćdziesięciu centymetrów z hakiem, ale nie specjalnie mu
to przeszkadzało. Dzięki temu sprawiał pozory bardziej niewinnego i
pewne rzeczy uchodziły mu na sucho. Poza tym był również bardziej zwinny
niż niektóre kolosy z jego gildii. Tak, bycie małym miało swoje zalety,
ale i wady - dziewczyny zawsze leciały na wysokich.
- Wyglądasz za słodko jak na demona - z uśmiechem pstryknęłam go w nos i włożyłam na szczyt zamku patyk imitujący flagę. - Nie chodziło mi, że słodko, ale uroczo, to znaczy... - palnęłam się w głowę od potoku słów. Znowu tylko namieszałam chcąc powiedzieć komplement.
Z jego twarzy zniknął radosny uśmiech, a pojawił się delikatniejszy,
bardziej nieśmiały. Nie miał pojęcia dlaczego, ale nagle poczuł, jak
jego policzki zaczęły piec. Powód mógł być tylko jeden, ale był on zbyt
niemożliwy. Czyżby Chi pierwszy raz w całym swoim życiu się...
zarumienił ? Przełomowy moment, ludzie wyciągajcie kalendarze i
zapiszcie sobie ten dzień jako święto, bo oto po raz pierwszy od
siedemnastu lat policzki tego bladego chłopca przybrały kolor dojrzałej
truskawki! Sądził,
że anielica uprzedzi dziewczynę przed nim, że powie jej całą prawdę i uświadomi,
że na tym świecie istnieją istoty magiczne.
- Ty z kolei bardziej mi
przypominasz anielicę... Szkoda tylko, że oznaczałoby to, że się nie
lubimy. Przecież złe demony raczej nie przepadają za dobrymi aniołkami i
nawzajem - odpowiedział w sposób dosyć dziwny, ale typowy dla jego
charakteru.
- Ja? Aniołem? - prychnęłam z
niedowierzania. Pierwszy raz ktoś przyrównał mnie do anioła. Zawsze
mówiono na mnie "Szatan", tak. Zbyt wiele psociłam, wymyślając pułapki na
chłopaków swojej matki, których nienawidziłam. Raz nawet prawie otrułam
dziadka, który wypił moją "truciznę na złodzieja", którą były zmieszane
płyny do naczyń i kosmetyki mamy. Chociaż robiłam także dobre rzeczy jak
schronienia dla swoich licznych zwierzątek, a zwłaszcza ukochanych
królików.
- Przecież nie wszystkie anioły są dobre, prawda? Co z Szatanem? On był przecież aniołem - stwierdziła choć mogła coś jak zwykle namieszać w opowieściach katechetki.
- Chyba nie próbujesz mi wmówić, że należysz do demonów ? - zapytał.
Całkiem
ciekawie byłoby mieć ją po swojej stronie, choć raczej w gildii
czarnych smoków nie było ładnych kobiet, rzecz jasna, poza władczynią.
Tylko ona spośród wszystkich podobała się chłopcu. Szkoda tylko, że
dzieliła ich taka przepaść wiekowa i mógł być dla niej jedynie synem.
Skąd nagle tak dziwne przemyślenia w jego głowie ? rany, coś niedobrego
się z nim dzieje.
Od momentu narodzin szarowłosy choć zgrywał
aniołka, nigdy tak naprawdę nim nie był. Zabijał każdego, kto stanął mu
na drodze bez specjalnego wahania się, ludzi uważał jedynie za swoją
pożywkę, dzisiaj jednak było jakoś tak... inaczej.
- Dziwnie mówisz, jakbyś sam był jednym z nich. Przecież...- przerwała. Chciała powiedzieć, że w nie nie wierzyła, ale w końcu miała kontrakt z jednym z nich.-
Nie raz chciałam jakiegoś spotkać, ale nigdy nie odpowiadały na moje
wołania. Nie powiem, że nieraz chciałam takim zostać, ale... sama nie
wiem- dodałam. Tyle razy chciałam być aniołem lub demonem, że ciężko by było mi wybierać gdybym miała taką okazję.- Dziwnie się przy tobie czuję. Może dlatego, że mogę pogadać z tobą o takich sprawach, Chiisane.
Zastanowił się dokładnie, zanim jakiekolwiek słowo wypłynęło z jego ust.
Chciał bowiem osobiście ją uświadomić, żeby wiedziała, czego się
strzec. Ale w sumie po co miałby to robić ? Czyżby martwił się o
bezpieczeństwo swojej przyszłej ofiary ? Dziwactwo. Mimo wszystko coś mu
kazało jej powiedzieć o wszystkim, o czym dotąd mogła usłyszeć tylko z
bajek.
- Ludzie nie mają pojęcia o tym, co dzieje się tak naprawdę za
ich plecami. Bądź ze mną szczera. Wierzysz w to, że ci wszyscy ludzie
giną na zawał, przez samobójstwo i takie tam ? - spojrzał na nią z uwagą
w swoich błękitnych oczach.
Chciał chociaż wiedzieć na czym stoi, zanim zacznie ją wtajemniczać.
Wsłuchiwała się uważnie słowom chłopca, a jego wyraz twarzy nie
wyglądał jakby sobie żartował.
- Ja... wieżę, że takie rzeczy mogą się zdarzać, ale...- kurczowo przycisnęła nogi do siebie, oplątując je rękoma.- Nie codziennie po kilka ofiar -
dodała z przygnębiającą miną. Było jej przykro z tego powodu, że
wszyscy muszą ginąć. Nawet te niewinne dzieci, które miały tyle jeszcze
przed sobą.
- Dziesiąt ofiar - poprawił ją - Tylko większość nie została jeszcze
wykryta. Pozwól więc, że wyjaśnię ci co tak naprawdę dzieje się w tym
świecie. Poza ludźmi istnieją jeszcze trzy rasy, a w każdym bądź razie
tylko tyle znam ja. Podzieliliśmy się na gildie i los chciał, że akurat
osiedliliśmy się w pobliżu tego jakże uroczego miasta. Czarne smoki, tam
przynależą tacy jak ja - demony. Białe Ogony, oto gildia aniołów.
przykładem jest ta jasnowłosa panienka, którą dziś miałaś przyjemność
spotkać, no i na koniec Bogowie Śmierci, tak zwani Shinigami. Nas
wszystkich łączy jedna cecha poza nienawiścią wobec siebie. Aby przeżyć,
musimy żywić się ludzkimi duszami - odpowiedział chłopak, po czym
ponownie zamyślił się nad tym, co powinien powiedzieć dalej. Spuścił
wzrok na ziemię - Ta trójka, którą dziś znaleziono martwą. To moja
robota - wyznał.
- Czyli...- z niedowierzaniem
wsłuchiwała się w słowa chłopca.
- Ale... przecież my ludzie również zabijamy aby przeżyć. To normalne - mówiła mając wrażenie jakby była kanibalem żeby mówić coś takiego o własnej rasie. -
Wiedziałam, że jest z wami coś nie tak. Czułam... że jesteście jacyś
inni. Czy ty... czujesz się z tym źle, że zabijasz? Mam nadzieję, że
mnie nie zjesz?- uśmiechnęła się na pocieszenie. Przyjęła to dość
dobrze, ale pewnie dlatego, iż cała wiadomość nie została przez nią
skonsumowana.
Zamknął oczy i wziął głęboki oddech.
- Nie - odpowiedział stanowczo -
Całe moje życie uważałem, że ludzie zostali stworzeni tylko po to, aby
być dla nas pokarmem. Gdy ich zabijałem, czułem niewysłowioną
przyjemność. kiedy błagali o litość, to wywoływało we mnie przyjemne
uczucie. Zdarzało się, że nie zabijałem jedynie dla pożywienia, a dla
zabawy. Oto moja odpowiedź na twoje pierwsze pytanie, a co do
drugiego... - na jego twarzy pojawiło się zmieszanie - Będę z tobą
szczery. Ta anielica uczepiła się dziś ciebie z jednego konkretnego
powodu. Pewien demon polował na twoją duszę, a tym osobnikiem... Byłem
ja. Planowałem oddać cię jako pożywienie dla mojej Pani.
- Ale nie oddałeś i bardzo się z tego cieszę, bo mogłam z tobą porozmawiać- z nieustannym uśmiechem poklepałam go po głowie widząc zmieszaną minę chłopaka.-
Obiecuję, że jak będziesz chciał przyjść po moją duszę, to będę czekać.
Zostawię uchylone okno, ale pod warunkiem, że powiesz o swoim zamiarze
przed uczynkiem- mrugnęła okiem, zapewne nie do końca rozumiejąc jego słów.
Podniósł na nią wzrok. W jego oczach można było teraz wyczytać niemałe
zaskoczenie. Ta dziewczyna zupełnie oszalała. Kto przy zdrowych zmysłach
oddałby demonowi swoją duszę?! Najwyraźniej ona była wyjątkiem od
reguły. Teraz jednak zdecydował, że tego nie zrobi. Nie zrani tej
dziewczyny, choćby wymagała tego władczyni, choćby umierał, a ona była
jedyną duszą na ziemi. Nigdy. Bardziej wolałby ją chronić. To tylko
kwestia czasu, zanim ktoś czy to z jego gildii, czy jakiejkolwiek innej
się nią zainteresuje.
- Chchyba muszę już iść - powiedział - Pewnie Pani zastanawia się gdzie jestem. Wybacz.
Nic
więcej nie powiedział, przytulił dziewczynę najmocniej jak tylko mógł,
po czym pobiegł przed siebie, kierując się w stronę kryjówki.
- Moje okno będzie otwarte! Odwiedź mnie kiedyś! -
krzyknęła, kiedy to chłopak zniknął w pośpiechu, gdy tylko ją uściskał.
Lekko zarumieniona dotknęła swoich różowych policzków jak jej włosy i
spojrzała w gwieździste niebo.- Moja prośba została wysłuchana -
z uśmiechem wstała wracając tanecznym krokiem do domu. Tak jak
obiecywała, zostawiła uchylone okno w nadziei, że Chi ją odwiedzi i
spróbowała zasnąć.
Yoshina nie potrafiła pojąć dlaczego tak się czuje, czemu ten świat przypomina jej i czy demony takie jak Ryu również połykają ludzkie dusze? Leżała tak w pokoju spoglądając na ścianę, która okrywała sepia księżyca.
Po raz kolejny dnia dzisiejszego ruszył do miasta, by za pomocą swoich wstążek odszukać odpowiednie okno. Tak jak obiecała dziewczyna, pozostawiła okno otwarte, dzięki czemu
chłopak bez przeszkód mógł dostać się do jej pokoju. Usiadł na parapecie
od wewnętrznej strony, przyglądając się jej twarzy, oświetlonej
blaskiem księżyca.
- Spotykamy się ponownie - powiedział tylko, ściągając z głowy kaptur. Różowowłosa powoli już usypiała, kiedy otrzeźwił ją czyiś głos. Zerwała się na siedzenie spoglądając na okno.
- Chi, a jednak -
z szerokim uśmiechem oprzytomniała, że miała na sobie wyłącznie biały
podkoszulek i gatki, więc czym prędzej zakryła się pościelą z
głupkowatym uśmieszkiem.- Więc jednak zgłodniałeś? - zażartowała, mogąc teraz dostrzec twarz chłopca znacznie lepiej.
Pokręcił głową. W cale nie odczuwał głodu. Te trzy dusze, które dziś pochłonął powinny starczyć mu na najbliższy okres.
-
W sumie, to nie mam pojęcia czemu tu przyszedłem - stwierdził z
westchnieniem. Wokół jego ciała zaczęły tańcować rozradowane białe
wstążki, a on zastanawiał się o cóż to mogło chodzić im tym razem. Kiedy
dotknął jednej z nich zrozumiał nareszcie dlaczego się tak zachowują.
Wysyczał coś cicho pod nosem, a białe tasiemki od razu ukryły się w jego
rękawach. Czasami były dobrymi towarzyszami, innym razem denerwowały go
jak nikt.
- Może brakowało ci towarzystwa? A tak poza tym, co to były za stworzonka?
Nie ruszył się. Wciąż siedział na parapecie, spoglądając spod srebrnych kosmyków na dziewczynę.
-
Czy ja wiem... Jakby się uprzeć, to w kryjówce Gildii towarzystwa mi
nie brakuje, ale... - urwał i postanowił po prostu przejść do odpowiedzi
na pytanie - Nie wiem jak się nazywają, nie wiem skąd pochodzą, ale
choć przypominają śnieżnobiałe wstążki, one żyją. Nie mówią, nie jedzą,
nie piją, nie mają czynności życiowych, ale to dobrzy obserwatorzy i
słuchacze. Gdy ich dotykam, mogę zobaczyć to, co widziała, słyszała dana
tasiemka - odpowiedział chłopak, a kilka takich "stworzonek" wyleciało z
jego rękawów i ruszyło w stronę dziewczyny.
- Niesamowite - zafascynowana tym zjawiskiem, wyciągnęła dłonie, w których zaczęły wirować tasiemki. - Mogę się mylić, ale przypominają mi ciebie - spojrzała z przymkniętymi oczyma na chłopca, z powrotem zakrywając się kocem. - Jak tam jest? No wiesz... w gildii -
zaciekawiona życiem demona zadała kolejne pytanie. W końcu noc była
długa, a ona sama nie czuła za specjalnie silnego zmęczenia.
- Jesteśmy niczym jedna wielka rodzina. Jako najmłodszy spośród
wszystkich demonów mam najlepszy kontakt z mistrzynią, traktuje mnie
niczym swojego syna. Poza nią, jej prawą ręką, którym jest skończony zboczeniec oraz pewnym chłopakiem nie
znam nikogo. Nasza Pani jest wymagająca, ale zwykle daje nam wolną rękę i
robimy co nam się żywnie podoba, tak więc, nie jest źle - odpowiedział -
Aczkolwiek znacznie bardziej wolałbym być normalnym chłopcem...
- Zachowujesz się jak normalny chłopiec, dlatego dla mnie nim jesteś- położyłam się czując zmęczenie na twarzy.- A teraz jeśli pozwolisz, pójdę spać - mruknęła, ziewając niczym smok i zapadła z uśmieszkiem na twarzy w sen. - Dobranoc, Chi - dodała szeptem wtulając się w ciepły koc.
Nie wiedział dlaczego, ale w duchu czuł się bardzo szczęśliwy dzięki
słowom Yoshiny.. Nie był pewien, czy pozostawić ją samą, czy też przenocować
dziś tu. Zdecydował jednak, iż byłoby to nieuprzejme wpraszać się do jej
domu, tak więc postanowił rozegrać to inaczej. Na stoliku nocnym, który
znajdował się obok jej łóżka, położył jedną ze swoich wstążek, wraz z krótkim liścikiem, który mówił "Jeśli tylko będziesz mnie
potrzebowała, powiedz jej o tym". Zaraz potem zniknął w mroku, aby w
swoim pokoju, który miał miejsce w kryjówce gildii zapaść w sen,
pierwszy raz od dawien dawna spokojny.
O wiele bardziej podoba mi się to opowiadanie niż pozostałe...
OdpowiedzUsuńTo jest chyba bardziej w moim guście...
I jeżeli mam być szczera to najbardziej czekam na następne rozdziały Życia z Demonem
Wracaj szybko do zdrowia.
pozdrawiam CielNoir.
Naprawdę dobry rozdział ;)
OdpowiedzUsuń