Rozdział 5

. . . Ciemność . . .

. . . Wszędzie widzę ciemność . . .

Czy to dobrze?

Czy od zawsze ją widziałam i w niej tonęłam?

. . . Nie pamiętam tak wielu rzeczy . . .

Ciało blondynki unosiło się bezwładnie w pokryciu mroku, który głaskał jej delikatną skórę. Z przymkniętymi oczyma czuła jak kosmyki włosów falują niczym wzburzona woda w morzu. Przez ciało przechodziła wyłącznie pustka połączona z samotnością, przygnębieniem, z emocjami, które były najlepiej znane dziewczynie od kilku lat.

Dlaczego tu jestem?

. . . Sama . . .

. . . Osamotniona, jedyna . . .

Nie rozumiejąc swojej obecności w tej głuchej ciemności, wsłuchiwała się w echo swojego bezbarwnego głosu. Powoli podniosła swoje powieki, ukazując brązowe oczy, zamglone, nie widziały niczego, a może jednak? Bezgraniczną ciemność, mrok jej serca. Jej ciało ustawiło się do pionu, ale nie mogła być pewna, czy stoi na ścianie, czy też suficie. Zmysły ją gubiły, więc wyłączyła je. Zaczęła polegać wyłącznie na emocjach.

 Gdzie ja jestem? 

Spytała słysząc echo. Spoglądała na swoje dłonie, których nie widziała. Czułą ich dotyk, ale nie mogła ich dostrzec. Głębia mroku była zbyt potężna. Czując narastający niepokój, skuliła się, chowając twarz za kolanami. Nienawidziła ciemności, bała się ich, ale nie potrafiła opuścić. Tyle lat w nich żyła, że teraz nie wyobrażała sobie odejścia od nich,od tej samotności, za którą tęskniła za każdym razem, gdy czuła się spełniona, gdy tylko poznawała nową osobę. Szlochając, ukrywała swoją twarz w kosmykach blond włosów, które z drugiej strony nie chciały pokazać jej pary granatowych oczu spoglądających w nią z zaciekawieniem.

Czemu płaczesz?

Dziewczyna podciągając nosem, zerknęła na duże oczy, które wydawały się być spokojne i zaciekawione, z nutą troski. Myślała, nie, była pewna, iż jest sama, a tu nagle pojawiła się czarna istota, której mogła dostrzec jedynie oczy.
- Bo... - wybełkotała niepewnie. - Odejdź - pisnęła z powrotem chowając twarz. Zaciekawiona istota ukucnęła przed zapłakaną blondynką, ukazując biały uśmiech. - Ciemność... boję się... - ręce brązowookiej coraz mocniej zaczynały drżeć, jak cała reszta ciała. - Odejdź. Nie chcę cię znać - to nie tak, że nie chciała poznać tej tajemniczej istoty. Zwyczajnie się bała, że znów poznając kogoś, zrani ją niesłychanie boleśnie, jak to miała w swoim zwyczaju. Będzie ją... odtrącać, ranić słowami i swym zachowaniem z powodu zagłębiania się w swej przerażającej ciemności, której tak bardzo nienawidziła.
- Nie bądź taka! Zobacz. Jest tu wiele fajnych osób - postać machnęła ręką, a cały mrok przepadł pozostawiając po sobie wyłącznie czystą biel, w której stała rodzina blondynki, duchy z nią mieszkające, znajomi oraz sam Ryu na ich czele. Ona sama siedziała w kącie pojawiającego się pomieszczenia.
- Odejdź, nie chcę się z nikim zadawać! - krzyknęła znów chowając głowę przed czarną postacią duszy z granatowymi oczyma.
- Daj spokój. No chodź - podała jej wesoło rękę.
- Odejdź! - odepchnęła dłoń istoty. Jej usta krzyczały, ale w głębi serca chciała wstać, podejść do nich. Jednak... bała się odrzucenia, skrzywdzenia z ich strony. Bała się, że sama zrobi im to samo pod wpływem emocji. Mimo, iż każdy to robił, ona tego nie chciała. Czarna postać widząc upór ze strony blondynki, sama nie miała zamiaru się tak łatwo poddać. Chciała jak największego dobra, dla Yoshiny.
- Jesteś taka sama jak ja - powiedziała istota widząc brązowe oczka przyjaciółki. - Niczym się nie różnimy. Jednakże ty jesteś Taka do teraz, a ja żyjąc u twego boku zrozumiałam swój błąd. Rozumiem, że być samemu jest znacznie wygodniej, ale jeżeli to wejdzie w nawyk... to sprawisz sobie jeszcze większy ból niż powinnaś. Wiesz czemu mnie zauważyłaś? Bo również pragniesz ucieczki od tej ciemności, którą sobie stwarzasz - istota wstała wyciągając po raz drugi zachęcająco dłoń. - Otwórz się przede mną, a ja zrobię to samo - z uśmiechem spoglądała jak blondynka sięga po jej dłoń i wstaje z jej pomocą. Brązowooka spojrzała na uśmiechających się przyjaciół i cała resztę, a potem zwróciła swoje pytanie do ducha.
- Kim jesteś?
- Twoją przyjaciółką- odpowiedziała z szerokim uśmiechem. - Proszę, nie odrzucaj mnie. Nie trać nadziei w moje narodziny.
- Ale jak? Pokaż mi proszę.
- Powoli, musisz tylko odnaleźć samą siebie - machnęła ręką, a u boku Ryu pojawiła się sama Yoshina. - Widzisz ją? Jest smutna. 
- Przecież się uśmiecham.
- To jest uśmiech? Prawdziwy, szczery? Oszukujesz samą siebie.
- Więc jak?
- Nie udawaj. Rób to, co ci podpowiada serce - położyła dłoń na piersi brązowookiej.
- Jak masz na imię? - spytała, a w kącikach ust pojawił się niewielki uśmieszek.
- Nie posiadam imienia.
- Każdy je ma. Ja jestem Yoshina Minakai, a ty?
- Mówiłam już, nie posiadam imienia.
- To sobie wymyśl.
- Można tak?
- A czemu nie? Więc... jak chcesz mieć na imię?
- Hm... Yuki.
- Witaj Yuki - podały sobie dłonie, a cały krajobraz zakryło rażące światło.
Yoshina gwałtownie przebudziła się w swoim łóżku. Zerknęła na zegarek przy komputerze i okręciła się w bok, spoglądając na półkę, gdzie stało smocze jajo. Yuki, tak pragnęła wabić się jej smoczyca, a raczej przyjaciółka.

1 komentarz: